Prey - pierwsze wrażenia
Prey jest kontynuacją hitu z 2006, a w sumie jest rebootem, bo jedynie co łączy obie części, jest fakt, że są przedstawicielkami tego samego gatunku gier i ogólnej koncepcji walki z obcymi w zamkniętej stacji kosmicznej. Tworzenie drugiej części odbywało się dość mozolnie i nawet na jakiś czas o grze słuch zaginął. Aż w końcu wypłynęły na światło dzienne pierwsze informacje o grze. I jeśli byłeś wśród osób, które liczyły na kontynuowanie wątku, to srodze się rozczarowałeś. „Druga” część nie miała zamiaru opowiadać dalszych losów czerwonoskórego Indianina lecz jest zupełnie nową opowieścią, za które jest odpowiedzialne studio Arkane Studios, które między innymi stworzyło Dishonored.
Teraz głównym bohaterem lub bohaterką zależnie jaką płeć postaci wybierzecie jest Morgan Yu. Nasz protagonista bierze udział w programie badawczym, który ma na celu ulepszyć rasę ludzką. Z historii filmów i gier science fiction wiemy, że takie badania zazwyczaj kończą się dla rasy ludzkiej tragicznie, a na pewno już dla ludzi biorących udział w takich badaniach. Nie inaczej jest i teraz i szybko nasz bohater ma poważne problemy z tajemniczymi obcymi, którzy przypominają czarno smoliste gazowe stwory o kształcie pająków lub humanoidalnych postaci. Niewielki zarys fabularny mamy już za sobą, czas na konkrety.
Zacznijmy od optymalizacji, czyli od największej bolączki większości gier na PC. Twórcy przysięgali na życia swoich babć, że optymalizacja na PC jest nienaganna. I odpaliwszy Preya od razu to sprawdziłem. I muszę życzyć babuniom sto lat życia, a nawet dwustu, bo optymalizacja jest naprawdę bardzo dobra. Porównując ją do Dishonored 2, to jak porównać Porsche do Fiata 125p. Nie ujmując nic klasykowi z czasów PRL, ale komfort jazdy jest nie do porównania. Zostawmy te motoryzacyjne analogie i przejdźmy do gry.
Prey jest strzelanką FPS z elementami gry RPG. Czyli wraz z postępem w grze będziemy mogli naszą postać rozwijać. Co umożliwi nam pokonywanie przeróżnych sytuacji w różny sposób. A przynajmniej tak twierdzi samouczek w początkowej fazie zabawy. Pograwszy trochę w grę, stwierdzam, że nie kłamał. Co do uzbrojenia, to twórcy oddali nam dość urozmaicony arsenał, który jak dobrze zauważyłem możemy jeszcze ulepszać. Przechadzając się po stacji co róż zbierałem przeróżny złom, który zapewne przyda się do modyfikacji uzbrojenia lub jakiś innych rzeczy w ekwipunku. Z naszych kosmicznych przeciwników także wypadają itemki, które zapewne będziemy mogli wykorzystać do rozwoju mocy naszego bohatera. Jak już jesteśmy przy przeciwnikach, to trzeba wspomnieć, że mają oni przeróżne zdolności. Małe pająkowate mogą zamienić się praktycznie w każdy przedmiot. Lampę, kosz na śmieci, krzesło czy kubek.
Wchodząc na pierwszy rzut oka do pustego pomieszczenia, nigdy nie możesz być pewny czy jakiś przeciwnik właśnie nie zamienił się w przedmiot codziennego użytku i czyha tylko kiedy odwrócisz się do niego plecami, by mógł cię zaatakować. Po kilkunastu minutach gry wpadłem w małą paranoję i zacząłem rozwalać wszystkie pomniejsze przedmioty. Tak na wszelki wypadek, by upewnić się czy to na pewno nie jest przeciwnik. Natomiast duzi humanoidalni przeciwnicy, których do tej pory spotkałem, mogą nas razić z daleka jakimiś falami mocy. I na przykład, razić nas kulą ognia, a przynajmniej tak to wyglądało. Mam tylko jedną obawę, co do przeciwników. Wszystko na to wskazuje, że jedynymi jakich napotkamy na swej drodze, to te czarne maziowate stwory, które mogą nam się znudzić po dłuższej rozgrywce. Nawet jeśli będą miały wiele różnorodnych zdolności unicestwiania nas, to i tak możemy wpaść w małe znużenie. Obym się mylił, co do tego.
Co do grafiki, to jej poziom jest bardzo zbliżony do tego z Dishonored 2. Może nie ogólną stylistyką, ale jakością wykonania czy jakością tekstur. Jedynie do czego mogę się przyczepić, to wygładzanie krawędzi, które w Prey jest słabsze, co powoduje, że na krawędziach niektórych przedmiotów widać wyraźne ząbki.
Komentarze
Prześlij komentarz