Dwie gry, przez które jeszcze nie ukończę Cyberpunka 2077
Muszę wam się do czegoś przyznać. Nie ukończyłem jeszcze Cyberpunka 2077, a tytuł ten nabyłem w dniu premiery. A w sumie nabyłem go kilka dni przed jej debiutem w pre-orderze. To tak uściślając całą sytuację.
Powodów dla których jeszcze nie widziałem napisów końcowych, jest kilka i nie wszystkie są z mojej winy.
Chyba każdy wie, jaki stan techniczny prezentowała sobą gra w dniu premiery. A dodam, że na początku ogrywałem dzieło CDP na PS4 Pro. I może wielu z was się ze mną nie zgodzić, ale do patcha 1.22 tytuł ten był mało grywalny. A wręcz niegrywalny. Częste spadki animacji poniżej 20 i wyrzucanie do systemu konsoli, a więc pomyślałem sobie. Niech naprawią co trzeba i dopiero będę grał, bo tytuł ten zasługuje aby się nim w pełni rozkoszować, a warstwa techniczna na to nie pozwalała. Pojawiła się aktualizacja 1.22. Nie było idealnie, ale zauważalnie lepiej. Spadki animacji nadal były. Mniej dokuczliwe i rzadsze. Wyrzucania do systemu nie uświadczyłem. Ale jednak nadal to nie było to i postanowiłem poczekać na patch 1.23. Z przybyciem wyczekiwanej aktualizacji pojawił się kolejny progres. Płynność animacji bardziej stabilna, choć nadal pojawiały się spadki przy większych rozróbach. I tu straciłem nadzieję, że wersja na starą generację konsol kiedykolwiek będzie w tym aspekcie idealna. Czyli prawie stabilne 30 k/s. Postanowiłem poczekać aż kupię PlayStation 5 i wtedy zacznę na poważnie ogrywać tego Cyberpunka 2077. Konsola pojawiła się u mnie w domu. Gra działa nareszcie tak jak powinna iiiii… i kurczę nadal nie ukończyłem jej. Ale teraz z mojej winy. Brak czasu. Do tego tytułu nie opłaca się podchodzić, gdy nie ma się minimum 3 godzin na granie. Krótkie, jednogodzinne sesje w tej grze nastawionej na fabułę kompletnie się nie sprawdzają. I wszystko na to wskazuje, że czasu mi nie przybędzie, a to za sprawą dwóch gier, które będą mieć swoją premierę już we wrześniu.
Pierwszy tytuł, który ponownie oderwie mnie od Night City będzie nostalgicznym powrotem do przeszłości. Diablo II: Resurrected nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Pierwowzór został wydany w 2000 roku przez Blizzarda, a w 2012 roku tygodnik Time uznał, że jest to jedna z najlepszych gier jaką kiedykolwiek stworzono. W ten tytuł trzeba po prostu zagrać.
Premiera 23 września.
O drugim tytule dowiedziałem się jakoś niedawno. Marvel’s Guardians of the Galaxy tworzone jest przez Eidos Montreal. Studio te ma na swoim koncie między innymi Deus Ex: Rozłam ludzkości czy Thiefa z 2014 roku. Dla mnie jest to doskonała rekomendacja. Może Thief nie okazał się arcydziełem, ale Rozłam ludzkości bardzo mi się spodobał i wierzę, że tym razem Square Enix wyda dobrą grę o superbohaterach. Nadzieja jest tym większa, bo tytuł ten ma stawiać na fabułę, a nie jak w przypadku Marvel's Avengers na grę usługę w powtarzalnych misjach nastawionych na kooperację kilku graczy. W sumie pomysł był nie najgorszy. Gorzej było niestety z wykonaniem. Ale wróćmy do Marvel’s Guardians of the Galaxy. Twórcy określają swoją grę jako singlową grę drużynową, w której nie będzie płatnych DLC czy mikropłatności, które ostatnio pojawiają się chyba w każdej nowej grze. I jeszcze malutka wisienka na torcie tej produkcji. W grze pojawią się oryginalne utwory muzyczne z lat 80, które mają oddać w pełni klimat temu dobrze zapowiadającemu się tytułowi. Oczywiście z zakupem wstrzymam się do pierwszych recenzji, ale trzymam kciuki za Strażników Galaktyki.
Premiera już 26 września.
Komentarze
Prześlij komentarz