Ku jezioru - czego oczekuje po drugim sezonie
Pierwszy sezon serialu Ku jezioru, emitowanym na platformie Netflix, obejrzałem już jakiś czas temu i muszę przyznać, że końcówka wgniotła mnie w fotel i nie mogę doczekać się już drugiego sezonu.
Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał o tej produkcji, to w skrócie wyjaśnię o czym jest ten serial.
Mamy pandemię wirusa, który jest śmiertelnie groźny i w krótkim czasie zbiera śmiertelne żniwo. Serial opowiada losy grupki ludzi, którzy próbują dotrzeć ku tytułowemu jezioru w nadziei na odnalezienie tam bezpiecznego azylu.
Mamy tu ojca, jego kilkuletniego syna, jego byłą żonę i aktualną partnerkę z synem, który ma chorobę anhedonię, czyli brak możliwości odczuwania uczuć. Do tej pierwszej grupy ludzi jeszcze należy ojciec głównego bohatera, dziadek kilkuletniego chłopca. Druga grupa ludzi, to ojciec z córką, która po śmierci matki została zbuntowaną nastolatką i jej ciężarna macoch. Jak sami widzicie mieszanka wybuchowa i między bohaterami dochodzi do wielu ciekawych relacji. Ale więcej nie będę wam zdradzał aby wam nie spoilerować.
Pierwszy sezon głównie skupił się właśnie na tej pokręconej relacji między tymi dwoma grupami ludzi, którzy muszą poradzić sobie nie tylko z zaistniałą sytuacją apokaliptycznej pandemii wirusa, ale także ze swoimi demonami. Jak już wspominałem na samym początku, koniec pierwszego sezonu wgniótł mnie w fotel i oczekuję od drugiego sporej zmiany w samej koncepcji tej produkcji. Chcę zobaczyć o wiele więcej akcji. Dużych miast gdzie wirus szaleje. Pełno zakażonych, chaosu na ulicach. Tej całej otoczki apokalipsy, której brakowało w pierwszym sezonie. I jakiegoś fajnego wytłumaczenia skąd się w ogóle ten groźny wirus pojawił. W sumie właśnie chyba zakończenie pierwszego sezonu nam nasuwa pewne podejrzenia w tym temacie. Ale nic więcej nie zdradzę.
Komentarze
Prześlij komentarz