Worms Rumble - pierwsze wrażenie
Kiedy dowiedziałem się, że kultowe Wormsy nie będą taktyczną turową zabawą znaną nam dobrze wszystkim. Coś w środku pękło we mnie. Może było to serducho, a może nadzieja na nostalgiczny powrót do przeszłości? A może obie te rzeczy?
Zacznijmy od najważniejszego. Robale to już nie to samo co kiedyś. I może zabrzmi to banalnie, ale kiedyś było lepiej. Worms Rumble raczej nigdy bym nie zakupił, ale pojawiła się okazja aby zagrać w ten tytuł dzięki grudniowemu PS Plus.
Nie omieszkałem z tej okazji skorzystać i ściągnąłem robale na dysk mojej PS Czwórki. Zagrałem dwa razy w deathmatch, są jak dobrze zauważyłem jeszcze dwa tryby, ale gra sugeruje aby zacząć w nie grać po przekroczeniu 10 lvlu, a że jestem grzecznym chłopcem i byłem nim przez cały rok. Wciąż mam nadzieję, że Święty Mikołaj przyniesie mi PS5 pod choinkę, to ich nie uruchamiałem.
Włączyłem także na początku tryb szkoleniowy i poznałem podstawowe mechaniki gry i jak poruszać się po planszy moim robalem.
Jak wiecie nowe Wormsy odeszły całkowicie od klasycznej rozgrywki turowej i teraz mamy coś ala Call of Duty tylko w rzucie z boku i w 2,5D grafice, a więc szkolenie się przydało, bo rozgrywka jest diametralnie inna niż w klasycznych Wormsach.
A jak się gra? I tu mam strasznie mieszane uczucia. Mamy tu prawie wszystko za co pokochaliśmy robaki. Śmieszne bronie. Jest święty granat czy wybuchająca owca. Mamy śmieszne powiedzonka robaczków i kostiumizacje naszych Wormsów i to jest chyba nowość, bo pierwsze odsłony chyba tego nie miały, ale nie pamiętam dokładnie. Możemy przebrać naszego robala, zmienić skórkę, założyć czapkę czy zapuścić brodę. No jest tego sporo i jest co odkrywać. Mamy także progres rozwoju broni, którą używamy. Statystyk jest tak dużo, że na początku trochę może to przerażać, tak starego wyjadacza jakim jestem ja, pamiętającego klasyka.
Sama rozgrywka jest czasem strasznie chaotyczna. Jeśli spotka się klika robali na przysłowiowym jednym metrze kwadratowym, to jest istny "Armagedon".
Plansze są dość ciekawe. Mamy windy, szyby wentylacyjne,w których możemy zrobić zasadzkę, liny z których możemy w szybki sposób przedostać się z punktu A do punktu B. Jakieś teleporty czy przeszkadzajki w postaci wielkiej kuli rażącej nas prądem czy anomalii pogodowych. Ogólnie jest w tym aspekcie nieźle. Problem jest jeden. To nie są Wormsy, a przynajmniej nie te klasyczne.
I to chyba jak na razie na tyle. Pogram jeszcze trochę w ten tytuł, a może się do niego przekonam.
Komentarze
Prześlij komentarz