Reklama


Największe rozczarowania 2020 roku.

Końcówka roku, to okazja do wszelakich podsumowań, a ogromnym zainteresowaniem cieszy się temat największych porażek w branży gier wideo. Dlatego będzie to moje pierwsze podsumowanie tego roku. Bez zbędnego przynudzania, zapraszam na moją listę największych rozczarowań 2020 roku. 


Nie da się ukryć, że Cyberpunk 2077 jest najbardziej gorącą premierą ostatnich tygodni. Nie tylko dlatego, że na ten tytuł wielu graczy czekało bardzo długo. Premiera gry była przekładana trzy razy, ale także ze względu na dość spore kontrowersje wokół tej produkcji. Głównie chodzi o fatalny stan techniczny i kiepską optymalizację na konsolach starej generacji. Choć na PCetach także nie jest idealnie. I dlatego produkcja CD-Projektu znalazła się na tej niechlubnej liście. Głównie za sprawą nie słabego stanu technicznego i fatalnej optymalizacji gry lecz z powodu zatajenia tego faktu przed nami. Praktycznie do samego końca polski wydawca twierdził, że wersja konsolowa działa zaskakująco dobrze. 


Worms Rumble, to kolejne rozczarowanie tego roku. Każdy fan sympatycznych robali spodziewał się powrotu do klasycznej mechaniki rozgrywki, a tu niemiłe zaskoczenie i Wormsy to jakaś dziwna mieszanka multi rodem z Call of Duty w rzucie z boku. No nie tego oczekiwałem.


Need for Speed: Hot Pursuit Remastered. Jedno jest pewne, wydanie przez EA odświeżonej wersji Hot Pursuit jest skokiem na kasę. Gra tak naprawdę niewiele różni się od oryginału i jeśli macie wersję z 2010 roku, to zakup remastera mija się z celem. I wszystko na to wskazuje, że wydawca doszedł do takiego samego wniosku i skasował z dystrybucji cyfrowej starą wersję gry, uniemożliwiając jej zakup i zmuszając graczy, którzy mieli ochotę na zapoznanie się z tą odsłoną, na kupno droższego remastera. Nie ładnie EA, nie ładnie. 


Watch Dogs: Legion. Ta seria nie ma lekko od samego początku i już jej pierwsza odsłona miała pod górkę. Druga część nie przypadła wszystkim do gustu, a to za sprawą zbyt ziomalskiego klimatu. Mawia się, do trzech razy sztuka, ale niestety nie w tym przypadku. I Ubisoft i tym razem wypuściło na rynek jakiś eksperyment, grę usługę olewając praktycznie warstwę fabularną. 


Marvel's Avengers. Jak już jesteśmy przy grach usługach, to Avengersi, to taki looter shooter z superbohaterami. Wersja demonstracyjna, w którą miałem okazję zagrać, miała dość rozbudowany wątek fabularny. Niestety później zaczyna się mozolny grind i powtarzalne misje z nieciekawymi lokacjami. 


The Last of Us: Part II. Ten tytuł na tej liście znalazły się tu trochę dla zasady. Nie da się ukryć, że wielu fanów pierwszej odsłony miało bardzo za złe twórcom za pokierowanie wątku fabularnego nie w tę stronę w jaką oczekiwano. Także tytułowi dostało się za poprawność polityczną i powtarzalne mechaniki z pierwszej części. W produkcję tę jeszcze nie grałem i nie oceniam, ale nie mogę ignorować sporej społeczności internetowej. 


Predator: Hunting Grounds. Gdy usłyszałem, że studio xxx coś tam pichci z moim ulubionym łowcą z kosmosu, to pomyślałem sobie o udanym Alien Izolacja, produkcji także na podstawie filmu. Niestety kiedy ujrzałem pierwszy materiał z gry, mój entuzjazm zgasł, jak przegrzany laser z działka obcego. Tytuł ten okazał się grą multi. A to pech. 


Warcraft III: Reforged. Blizzard ma ostatnio spory problem. Hucznie zapowiadana odświeżona wersja trzeciego Warcrafta, okazała się kiepskim remasterem. Chyba wszyscy po pierwszych materiałach spodziewali się remejka. Zamieć, praktycznie to co było dobre w tej produkcji, popsuło, a to co było złe, nadal pozostawiło na swoim miejscu. Wielka szkoda, a tak ciekawie się zapowiadało. 


XIII Remake. I kolejna nieudana próba odświeżenia klasyka 2003 roku. Tytuł ten jest adaptacją chyba jednego z najciekawszych komiksów Jeana Van Hamme. Gra opowiada losy bohatera z amnezją, który został oskarżony o zabójstwo prezydenta USA. Niestety twórcy poszli na łatwiznę i praktycznie każdy aspekt gry został skopany. Zaczynając od grafiki, kończąc na sterowaniu i koślawej animacji postaci. Jedynym plusem remejku jest to, że spowodował spore zainteresowanie graczy oryginałem. 


Star Wars: Squadrons. Będzie krótko. Spodziewałem się, że może będzie to coś godnego i kultowego jak Wing Commander tylko w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Niestety już cena produktu dała dużo do myślenia. Tytuł ten w dniu premiery można było kupić za pół ceny dużego tytułu AAA. Okazało się, że jest to wycięty, trochę przerobiony moduł walk myśliwców z Battlefronta II nastawiony na multiplayer. 


Okładki gier sportowych EA z liczbą 21. I tu także nie będę się rozpisywał. Okładki wyglądają jak kolaż nastolatki z lat 90 ubiegłego wieku z jakiegoś magazynu typu Bravo. 


Start nowej generacji konsol miał naprawdę ciężką przeprawę, a to głównie z powodu panującego na całym świecie kryzysu związanego z Covid-19. Awaryjności sprzętu, choć jest to zapewne niewielki odsetek i wiąże się to raczej zawsze z początkiem nowej generacji, także nie pozostawił dobrego wrażenia. Ale nie to jest najgorsze. Tysiące graczy, którzy z niecierpliwością czekali na wymarzony sprzęt, musieli obejść się smakiem, bo najzwyczajniej konsol zabrakło w sklepach. I tu nie mam dużych pretensji do Sony i Microsoftu, bo brak konsol jest przede wszystkim związany z nie do końca legalnymi i etycznymi ruchami związanymi z wykupowaniem hurtowo next-genów i odsprzedawaniem ich po zawyżonych cenach przez osoby trzecie lub grupy handlowców. Niemniej jednak, pewne rozczarowanie pozostaje i trzeba poczekać na unormowanie się sytuacji na rynku aby dostać w swoje łapy PlayStation 5 czy XBSX. I jest jeszcze jeden temat, związany jest on z plotkami mówiącymi o ulepszonych podstawowych wersjach konsol, które mają się pojawić dwa trzy lata po premierze bazowych next-genów. A to jest bardzo, ale to bardzo nieciekawa sytuacja. 


I to już ostatni punkt na mojej liście największych rozczarowań 2020 roku. 



Komentarze

Reklama

Popularne posty