Reklama


Death Stranding - pierwsze wrażenia #1

Dość długo zastanawiałem się czy kupić Death Stranding.  Wszak 259 złotych za grę, to dość sporo. Chciałem poczekać na jakieś obniżki cen, ale nie należę do najcierpliwszy osób na naszej planecie i w sobotę 23 listopada 2019 roku nabyłem ten tytuł. I gra jest warta każdej wydanej na nią złotówki. Ale zacznijmy od początku.


Grę odpaliłem około godziny 23. Włożyłem płytę do napędu swojej PS4 Pro i gra zaczęła się instalować. Pasek postępu poinformował mnie, iż gra będzie gotowa za jakieś 44 minuty. A że jakoś nie bawi mnie patrzenie na pasek postępu instalacji, który powoli się zapełnia, postanowiłem włączyć HBO GO i obejrzeć nowo odkryty serial komediowy "Młody Sheldon". Serial opowiada o przygodach młodego Sheldona Lee Coopera, tego z Wielkiej teorii podrywu, a tak poza tym, polecam serial. Jeden odcinek trwa około 20 minut, więc obejrzałem dwa i Death Stranding był gotowy do odpalenia. 
Zanim wcisnąłem "Nowa gra" pogrzebałem trochę w opcjach. Okazały się raczej standardowe, a więc długo w nich nie grzebałem i rozpocząłem nową grę. Przed uruchomieniem rozgrywki pojawił się wybór trudności gry. Cztery do wyboru. Wybrałem łatwy. Wszak podczas gry w dowolnej chwili można tę opcję zmienić. 


I zaczęło się. Nie będę dużo opowiadał o fabule, bo nikomu z was nie chcę odbierać przyjemności poznawania jej samemu, ale sam już początek jest bardzo enigmatyczny i pełen symboliki. Gra rozpoczyna się gdy nasz główny bohater jedzie na futurystycznym motorze przez piękne skaliste i zielone bezdroża w celu dostarczenia jakiejś przesyłki (a jakże, przecież ta gra to symulator kuriera, powiedzą złośliwi) . 



I jak to pięknie wygląda. Dech w piersi zatyka, coś pięknego. Zielone wzgórza w oddali wodospad, biegające gdzie nie gdzie jakieś sarny. Istny poemat piękna. Grafika w grze jest po prostu bajeczna i aż nie mogę doczekać się, co nam pokaże PS5. Podróż naszego bohatera zakłóca pogoda. Zaczyna padać deszcz. W oddali uciekają od chmury deszczowej ptaki i jakaś dzika zwierzyna. 



Nasz protagonista także zaczyna przed nią uciekać. Nie wiesz, co się dzieje. Aż pierwsze krople deszczu padają na uciekające ptaki, które upadają w konwulsjach na ziemię i zaczynają się rozkładać. Deszcz jest toksyczny i powoduje starzenie się żywych organizmów. Z deszczowej chmury wydobywa się tajemniczy i groźny odgłos, ziemia się trzęsie. Nasz bohater wciska gaz do dechy i przeskakuje nad przepaścią, nagle na jego drodze, na całkowitym pustkowiu, pojawia się tajemnicza kobieta. 



I dalej nic wam już nie zdradzę z historii, bo z minuty na minutę, jest coraz ciekawiej. Dla tych, którzy kompletnie nie wiedzą o co chodzi, w skrócie opowiem o fabule. Niedaleka przyszłość, tajemnicza apokalipsa zwana Death Stranding niszczy naszą cywilizację. Stany Zjednoczone, nieliczni ocaleni kryją się wewnątrz zamkniętych kilku miast. Jedynym łącznikiem między metropoliami są kurierzy, którzy dostarczają przesyłki między miastami. Tajemnicze istoty, które panoszą się na pustkowiach naszej planety i nasz główny bohater, który okazuje się nie być takim zwykłym kurierem jakby się wydawało na samym początku. I więcej już nie zdradzę, bo odkrywanie szczegółów fabuły, to ogromna przyjemność. 



Pograłem może z dwie godziny i z tego czasu, to głównie przerywniki filmowe, które starają się nam wytłumaczyć całą zaistniałą sytuację. Filmiki, które budują niesamowity klimat, pełne symboliki i tego z czego słynie Kojima, czyli odjechanych pomysłów. Ktoś może powiedzieć, że w grze nie ma gameplayu, a same filmy. I na początku faktycznie jest ich sporo. Później pewnie także ich nie ubędzie, ale są tak genialnie zrealizowane i tłumaczą tak wiele z fabuły i opowiadają bardzo ciekawą historię, że mi to kompletnie nie przeszkadza. A gameplayu także uświadczymy i to naprawdę wyjątkowo ciekawego. Kojima stworzył sztukę z czegoś tak prozaicznego, jak dostanie się z punktu A do punktu B. Podróż jest kwintesencją gameplayu. I nie jest jak w innych grach tylko banalną rzeczą, która ma wydłużyć rozgrywkę. Tu na każdym kroku trzeba uważać na ukształtowanie terenu, przeszkody terenowe. Rzeka czy wyższe wzgórze może być barierą nie do pokonania. Tu nie da się skakać jak opętany, by wejść na wyższe wzniesienie. Ale nie ma róży bez kolców. Pierwszym nieudogodnieniem jest zbyt mała czcionka interfejsu. Cele misji czy menu z tą małą czcionką zmuszały mnie od czasu do czasu bym podniósł się z kanapy i przybliżył do telewizora. Może jakoś super dużego odbiornika nie mam, 55 cali, a kanapę mam oddaloną od niego około 2.5-3 metry. I mam słaby wzrok, ale i tak czcionka mogła być większa. Nie znalazłem w menu jakiejś opcji zwiększenia jej. Wiem, że może to specjalny zabieg, by interfejs zajmował jak najmniej miejsca na ekranie aby zwiększyć impresje, ale małe powiększenie czcionki by się przydało. 



Kolejny, no może nie minus, ale udziwnienie, to podsumowanie każdej misji kurierskiej. Pełno statystyk i ocena w lajkach. Tak tak, w grze za dobrze wykonaną robotę dostajemy łapki w górę. Na samym początku wydawało mi się to dziwne, ale później się przyzwyczaiłem. Podsumowanie także można skrócić do minimum wciskając bodajże R2 na padzie, a więc aż tak bardzo to nie kuje po oczach europejskiego gracza. Nie można zapominać, że Kojima pochodzi z Japonii, a w ich grach zdarzają się różne udziwnienia. Ale czy komuś przeszkadzało, że w Metal Gear Solid Snake chował się do pudełka? Czy podczas walki z bossem trzeba było zmienić port podpiętego pada aby z nim wygrać walkę? Czy to, że w jednej z lokacji Snake się przeziębia i zaczyna kichać, alarmując w ten sposób przeciwników i musieliśmy łyknąć lekarstwo aby główny bohater wyzdrowiał? Mi na pewno to nie przeszkadzało, a nawet dodawało tego niepowtarzalnego klimatu. 



A i nie mogę zapomnieć o genialnej ścieżce dźwiękowej, która załącza się gdzieniegdzie podczas podróży. I podczas jednej misji transportowej kamera oddala się znacznie od naszego bohatera i w tle zaczyna lecieć klimatyczna muzyka. Wygląda to bardzo filmowo. 
I to jak na razie koniec pierwszej części pierwszych wrażeń z gry Death Stranding. Moje wrażenia podzielę na kilka artykułów, bo tytuł ten jest wyjątkowo ciekawy i nie da się o nim napisać w kilku słowach. 

Komentarze

Reklama

Popularne posty