Reklama


Co mnie denerwuje w dzisiejszych grach wideo

Artykuł w którym poruszyłem aspekt zbyt wielu zakończeń i wyborów w grach, skłonił was do dość ciekawych przemyśleń i jeszcze ciekawszej wymiany poglądów.


Jest tak duże zainteresowanie tym tematem, że postanowiłem stworzyć serię artykułów, w których będę poruszał aspekty w grach, które mnie najzwyczajniej wkurzają.
I kolejna rzecz która denerwuje mnie w dzisiejszych grach, to wciskanie na siłę do każdej gry sandboxowego świata. Powiecie przecież, że duży otwarty świat i mnóstwo pobocznych aktywności, to bardzo fajna sprawa. I po części mógłbym się z wami zgodzić, ale jest jedno małe, no właśnie, ale.



W Watch Dogs od razu zachwyciłem się pięknym, ogromnym i zróżnicowanym światem. Wszędzie mogłem się udać. Mogłem robić, co dusza zapragnie. Na mapie, co chwila pojawiały się nowe aktywności. No żyć nie umierać. Ale po jakimś czasie okazało się, że ogromny świat wypełniony jest bardzo wieloma podobnymi do siebie aktywnościami. Świat którym na samym początku się zachwyciłem, po jakimś czasie zaczął mnie dławić. Poboczne zadania i aktywności tak mnie wciągnęły, że zapomniałem o głównym wątku fabularnym. Gdy do niego powróciłem, schemat na rozgrywkę tak mnie znudził, że nie miałem już dłużej ochoty dalej grać w Watch Dogs.



Mafia 3. Wspaniały prolog, który wciągnął mnie jak bagno. Później sandboksowy koszmar powtarzalności i mnóstwa nieciekawych misji. Nie mówiąc już o bugach, które w otwartym świecie w każdej grze się zdarzają, ale Mafia 3 miała ich całą plagę.



Wiedźmin 3. Biały Sad . Pełno pytajników. Pomyślałem, o super, będę miał co robić. Skellige, o kurdę, ale tu mnóstwo pytajników. Pytajników w Wiedźminie Trzecim było naprawdę wiele, większość, to mocniejsza wersja potwora do ubicia czy jakaś skrzynia ze skarbem. Nie mówię, że Dziki Gon nie powinien mieć otwartego świata, ale sami przyznacie, że tych pytajników było zbyt dużo.



Dragon Age Inkwizycja. To jest najlepszy przykład, jakimi zadaniami nie wolno zapychać otwartego świata. Moim zdaniem otwarty świat tej produkcji tylko zaszkodził. Do tego tytułu podchodziłem mnóstwo razy i nadal go nie skończyłem. I nadal po tylu próbach, nie wiem czy zbliżyłem się przynajmniej ciut bliżej ku końcowi przygody. Po prostu w tej grze nie widzę różnicy między zadaniami pobocznymi, a zadaniami głównymi fabularnymi.



Need for Speed Payback. Nawet do gry wyścigowej władują otwarty świat. Niektórym produkcją wyszło to na dobre, jak Test Drive Unlimited, ale w Payback jakoś jeżdżenie po otwartym świecie mnie nie kręciło. Ogólnie raczej żaden NFS z otwartym światem mi nie przypadł do gustu. No może ciut Rivals. Jeżdżenie po mało ciekawym mieście w poszukiwaniu przeróżnych wyścigów czy odhaczaniu jakiś wyzwań, po jakimś czasie mnie nudziło i bardzo szybko zacząłem korzystać z "szybkiej podróży".



Mirror's Edge Catalyst. I to chyba jest największa zbrodnia jaką kiedykolwiek uczynili grze. Wrzucenie Mirror's Edge do otwartego świata było najgorszym pomysłem EA na jaki wpadli od lat. I to nie tylko moja opinia. Sprzedaż, która była tak niska, że tytuł ten trafił w błyskawicznym tempie do usługi EA Access, pokazuje tylko, że nie każda gra nadaje się do tego typu rozgrywki. Wiem, że większość tytułów które tu wymieniłem z założenia miały być sandboksami, ale czy Watch Dogs nie byłby lepszą grą z półotwartym światem typu np. The Last of Us?  A czy komuś przeszkadzał półotwarty świat w Wiedźminie 1 czy 2? Dla mnie pierwsza część jest nadal najlepszą odsłoną sagi. O Catalyst nie będę wspominał, bo tej grze po prostu zrobiono krzywdę.
Powyższa opinia jest bardzo mocno subiektywna i ma pokazać, że branża gier wideo, jak uczepi się pewnego trendu, to do pozygu.

Komentarze

Reklama

Popularne posty