Reklama


Nostalgia - Resident Evil 2, za co go pokochałem

Swoją przygodę z serią Resident Evil rozpocząłem od drugiej części, którą uważam za najlepszą odsłonę całej serii. Ocena ta na pewno nie jest obiektywna i nostalgia ma ogromny wpływ na mój odbiór tej części. 


Druga część Resident Evil miała swoją premierę w 1998 roku. Tytuł ten został w tym czasie wydany na pierwsze PlayStation i PC. W skrócie. Resident Evil 2, to survival horror z zombiakami i przeróżnymi zmutowanymi przez wirus T mostrami. Głównym bohaterem jest policjant Leon, który trafia do miasteczka Racoon City, chyba w najbardziej mniej odpowiednim czasie. 25 stycznia 2019 roku został wydany remake tego tytułu na praktycznie każdą platformę do grania. Gra od recenzentów i graczy dostała bardzo wysokie noty, a fani klasycznego wydania z 1998 roku mogli na powrót przeżyć tragiczne wydarzenia, które miały miejsce w Racoon City. Na podstawie gry powstało kilka filmów, które nawet dawały radę. A teraz przejdźmy do 3 powodów dla których pokochałem RE2. 



Klimat
Pierwsze minuty gry i już opadła mi szczena. Zdewastowane miasto, ulice pozostawiane autami w prowizorycznych blokadach. Porozbijane szyldy sklepowe i pozabijane dechami okna. Gdzieniegdzie jakiś samochód stoi w ogniu. Nie wiem co, ale coś tu bardzo nie gra w tym mieście. Pierwszy kontakt z człowiekiem, ale zaraz, coś tu jest nie tak. Jego noga jest nienaturalnie wykrzywiona. Sunie powoli wprost na mnie, ciągnąc za sobą nogę. Jest coraz bliżej. Nawołuję go, ale nie odpowiada. Słyszę tylko dziwne pomrukiwania, które wydobywają się z jego zakrwawionej twarzy. Wyciągam broń i celuje w tajemniczą postać.



Teraz stanowczo zwracam się do niej. Stój bo strzelam. Nadal nic, zero odzewu. Nagle z jednego z pojazdów stojących niedaleko, wyczołguje się kolejna postać. A zaraz po niej trzecia z płonącego auta. Ma nadpalone ciało, a jej korpus nadal pożerają płomienie. Pierwsza postać przyspiesza, oddaje pierwszy strzał, trafiam w klatkę piersiową, ale nie robi to na nim żadnego wrażenia. Tylko na chwilę go spowalnia. Oddaje kolejne trzy strzały. Wszystkie trafiają w cel, ale to nic nie daje. Przeciwnik jest już blisko, nagle rzuca się na mnie. Szarpię się z nim. Nagle czuje straszliwe ukłucie w barku. Cholera, ten parszywy gnój mnie ugryzł. Odpycham przeciwnika. Ten traci równowagę i pada na ziemię. Szybkim ruchem sprawdzam ile jeszcze mam kul w magazynku w swoim policyjnym pistolecie. Szlag, zostały tylko dwa naboje. Rozglądam się. Pozostałych dwóch oponentów jest coraz bliżej. Nie zastanawiając się dłużej. Postanawiam dać nogę. Lecz ugryzienie musiało być głębsze niż myślałem. Chyba nie dam rady biec. Zakręciło mi się w głowie. Musiałem stracić sporo krwi. Chwiejnym krokiem wbiegam w jakąś ciemną uliczkę w poszukiwaniu jakiejś bezpiecznej kryjówki. 



Mam nadzieję, że ten krótki opis oddał w pełni, to co przeżyłem grając pierwszy raz w ten tytuł. Dodam jeszcze, że podczas naszej przygody odwiedzimy mnóstwo klimatycznych miejsc. Większą część rozgrywki spędzimy na komisariacie policyjnym, który kryje niejedną tajemnicę. Ale także odwiedzimy między innymi  podziemne laboratorium. 

Grafika
Wszystkie lokacje, to prerenderowane tła, a tylko nasza postać, przeciwnicy i elementy, z którymi wchodzimy w interakcję są obiektami 3D. Prerenderowane lokacje w tamtych czasach zapierały dech w piersi. Wyglądały obłędnie i były pełne szczegółów, choć były statyczne, to przeróżne ujęcia kamery na daną kolację powodowały, że ożywały. 

Przetrwanie
Jak na survival horror przystało nie było łatwo przetrwać. Amunicja szybko się kończyła i szybko zrozumiałem, że nie warto strzelać do wszystkiego co się rusza i warto zostawiać cięższy kaliber na trudniejszych i mocniejszych przeciwników.



I to już był ostatni 3 powód dlaczego pokochałem RE2. 
Jeśli po tym artykule, wkręciliście się tak jak ja w klimaty RE2, to poniżej znajdziecie oferty odświeżonej wersji. Warto zagrać w ten tytuł, bo naprawdę jest genialny. 





Komentarze

Reklama

Popularne posty