Czy wiek dzieli graczy? Część 2
Zgodnie z obietnicą w tej części podzielę się z wami moimi historiami związanymi z graczami w rożnym wieku. Dlatego z góry mówię, że wielu z was może je uznać za dziwne, a moje odczucia za głupie. Jednak chcę żeby ten format był bardziej osobisty, więc następne "drugie części" będą w podobnym stylu.
Zacznę od najmłodszych czyli 4 letniego kuzyna. Graliśmy w Rayman Origins, zwykłą platformówkę z najprostszym sterowaniem. Nie myślałem, że ta gra może tak wkurzać, w sumie kuzyn, a nie gra. Graliśmy na jednym padzie, poprostu mu pomagałem w cięższych sekwencjach, ale oczywiście nie mogło być zbyt pięknie, bo mnie uznał za jakiegoś mistrza gier. Więc za każdym razem jak umierałem to zaczynało się narzekanie "dlaczego umarłeś".
Zupełnie inna sytuacja jest z moim tatą. Jak byłem w podstawówce graliśmy w Herosy przeciwko sobie, nigdy mi się nie udało wygrać. Więc ostatnio postanowiłem się zemścić: gramy w Fife? Tata nigdy nie grał w żadną grę na konsoli i role się odwróciły. Teraz ja byłem tą osobą, która mówiła "spokojnie, nauczysz się, zagrajmy jeszcze raz".
Podczas grania w Rainbow Six Siege trafiłem na człowieka "zrobiłbym to lepiej". Na początku wydawał się spoko, więc wzięliśmy go do ekipy, ale po paru meczach pokazał swoją prawdziwą twarz. Gościu miał spore umiejętności, więc zdarzały mu się genialne akcje. Jednak wychodził z założenia, że jeżeli on kogoś zabił w danej rudzie, a któryś z teammate'ów nie, to jest nieudacznikiem życiowym i powinien nie grać w nic poza pasjansem. Niestety poniosła nas męska duma i zamiast gościa usunąć z drużyny to graliśmy z nim kolejne mecze, chcąc mu udowodnić, że umiemy dobrze grać. Oczywiście w efekcie Rainbow nam tak zbrzydł, że nie mogliśmy na niego patrzeć przez tydzień.
Jednak moje najlepsze wspomnienia są związane z dwoma ziomkami, których spotkałem na początku mojej przygody z Xbox One. Poznaliśmy się przez grupę na fb, graliśmy dużo w Gta potem R6, FH3, a nawet Farming Simulator. Bardziej szczegółowo opisywałem to w artykule o przyjaźniach z gier.
Zacznę od najmłodszych czyli 4 letniego kuzyna. Graliśmy w Rayman Origins, zwykłą platformówkę z najprostszym sterowaniem. Nie myślałem, że ta gra może tak wkurzać, w sumie kuzyn, a nie gra. Graliśmy na jednym padzie, poprostu mu pomagałem w cięższych sekwencjach, ale oczywiście nie mogło być zbyt pięknie, bo mnie uznał za jakiegoś mistrza gier. Więc za każdym razem jak umierałem to zaczynało się narzekanie "dlaczego umarłeś".
Zupełnie inna sytuacja jest z moim tatą. Jak byłem w podstawówce graliśmy w Herosy przeciwko sobie, nigdy mi się nie udało wygrać. Więc ostatnio postanowiłem się zemścić: gramy w Fife? Tata nigdy nie grał w żadną grę na konsoli i role się odwróciły. Teraz ja byłem tą osobą, która mówiła "spokojnie, nauczysz się, zagrajmy jeszcze raz".
Podczas grania w Rainbow Six Siege trafiłem na człowieka "zrobiłbym to lepiej". Na początku wydawał się spoko, więc wzięliśmy go do ekipy, ale po paru meczach pokazał swoją prawdziwą twarz. Gościu miał spore umiejętności, więc zdarzały mu się genialne akcje. Jednak wychodził z założenia, że jeżeli on kogoś zabił w danej rudzie, a któryś z teammate'ów nie, to jest nieudacznikiem życiowym i powinien nie grać w nic poza pasjansem. Niestety poniosła nas męska duma i zamiast gościa usunąć z drużyny to graliśmy z nim kolejne mecze, chcąc mu udowodnić, że umiemy dobrze grać. Oczywiście w efekcie Rainbow nam tak zbrzydł, że nie mogliśmy na niego patrzeć przez tydzień.
Jednak moje najlepsze wspomnienia są związane z dwoma ziomkami, których spotkałem na początku mojej przygody z Xbox One. Poznaliśmy się przez grupę na fb, graliśmy dużo w Gta potem R6, FH3, a nawet Farming Simulator. Bardziej szczegółowo opisywałem to w artykule o przyjaźniach z gier.
Komentarze
Prześlij komentarz