Reklama


Raport Unii Europejskiej dotyczący wpływu łamania prawa autorskiego na sprzedaż mediów.

W sieci pojawił się raport Unii Europejskiej dotyczący wpływu łamania prawa autorskiego na sprzedaż mediów, czyli także i gier komputerowych. Wyniki raportu na pewno zaszokowały wielu wielkich wydawców i odebrało główny argument walki z piractwem. 


Dane były zbierane przez około 2 lata od 2013 roku do 2015 przez duńską firmę Ecory. Raport dopiero niedawno został opublikowany przez niejaką Julii Redy, członkinię Niemieckiej Partii Piratów. Tak, tak, taka partia naprawdę istnieje i postuluje o legalizację swobodnej wymiany plików w celach niekomercyjnych. Postulat bardzo szlachetny, ale skazany na oczywistą porażkę. Ale wracając do naszego raportu. Pewnie wielu z was zastanawia się dlaczego dopiero teraz o takim raporcie się dowiadujemy? Odpowiedź jest banalnie prosta. Wyniki badań dla wielu firm były bardzo niewygodne. A niewygodną prawdę lepiej ukryć przed społeczeństwem. Zostawmy te teorie spiskowe i przyjrzyjmy się uważnie danym z raportu, które kosztowały Unię Europejską 360 tysięcy euro. 



Z raportu jasno wynika, że piractwo nie ma ogromnego wpływu na sprzedaż gier, książek czy filmów z wyjątkiem wielkich kinowych hitów. Ba, raport ukazuje, że piractwo może mieć pozytywny wpływ na sprzedaż gier. W sumie wszyscy gracze o tych rewelacjach już od dawna wiedzieli i nie trzeba specjalnych raportów za tysiące euro, by dojść do takich wniosków. Ale przeanalizujmy dokładnie dwa punkty z powyższego raportu. 
1. Dlaczego badania nie wykazały, że piractwo ma negatywny wpływ na sprzedaż gier? 
Na to pytanie bardzo prosto odpowiedzieć i nie trzeba być żadnym ekspertem. Niepojawienie się w sieci spiraconej gry, nie spowoduje, że osoba, która nie może ściągnąć nielegalnej kopii, poleci od razu do sklepu i kupi oryginalną grę. Brak “pirata”, nie sprawi, że w portfelu takiej osoby pojawi się w magiczny sposób dodatkowych kilka stówek na kupno gry. Kto nie miał pieniędzy na grę nadal ich nie będzie miał, niezależnie czy będzie miał możliwość ściągnięcia jej z sieci czy też nie. Po prostu w takim przypadku najzwyczajniej nie zagra w grę. 



2. Pirackie kopie mogą mieć pozytywny wpływ na sprzedaż gier. No nowości to ten raport nie odkrył i można byłoby spokojnie zaoszczędzić te 360 tysięcy euro. Chyba nie znam gracza, który nie ściągnął przynajmniej raz pirackiej wersji gry, by ją najzwyczajniej przetestować, a później ją po prostu kupił jeśli tytuł spełnił jego oczekiwania. Nietworzenie przez wydawców wersji  demonstracyjnych miał duży wpływ na takie zachowanie graczy. Nikt nie będzie przecież kupował kota w worku. Gry nie kosztują paru groszy, a parę stówek i nabywcy należy się “jazda próbna” przed zakupem. 
Popularność danego tytułu na torrentach także może mieć i ma pozytywny wpływ na sprzedaż danej gry. Jeśli coś jest popularne w sieci, to sprawia to, że chcemy nabyć oryginalną wersję tego produktu i chwalić się światu jacy jesteśmy z tego powodu świetni. No tak po prostu działa ludzka natura i psychika i nic na to nie poradzimy. 



No dobra, ale jeśli nie pirackie wersje gier powodują kiepską sprzedaż, no to kurde co? Na to pytanie też mogę z łatwością odpowiedzieć (kurczę chyba zostanę ekspertem w tej dziedzinie). Słaba sprzedaż gier na niektórych rynkach spowodowana jest:
- wysoką ceną gry niedostosowaną do rynku, na którym jest sprzedawana.
- zbugowane, niegrywalne gry na premierę, ba nawet kilka miesięcy po premierze, w niektóre gry nie da się grać. 
- słaba jakość gier.
To są chyba trzy najważniejsze przyczyny, które powodują, że gry sprzedają się słabiej niż tego oczekują wydawcy. I na pewno zdają sobie z tego sprawę, ale łatwiej jest na kogoś zwalić taki stan rzeczy niż przyznać się, że samemu jest się winnym. I tym optymistycznym akcentem, kończę ten artykuł, który i tak zrobił się zbyt długi i większość z was zapewne zakończyła go czytać na nagłówku.   



Komentarze

Reklama

Popularne posty