Reklama


Serial Cleaner - pierwsze wrażenia.

Poznajcie prawdziwego fachowca w swojej branży, poznajcie czyściciela w grze Serial Cleaner studia iFun4all. 


Mam na imię Bob Leaner. Jest rok 1970. Zwariowane są to czasy. Można je opisać w trzech słowach. Sex, drugs i rock 'n' roll. Ale moją miłością nie jest muzyka, sex czy narkotyki. Moją miłością jest poker. Niestety karty nie odwzajemniają mojego uczucia i jak każda niewdzięczna suka, doprowadziła mnie do długów. Brałem każdą robotę, by tylko spłacić długi. Niestety moja miłość nie odpuszczała i miałem coraz większe zobowiązania finansowe u mało przyjemnych typów. Na całe szczęście znalazłem niezłą fuchę, która dawała niezłe zarobki. Robota, jak robota. Ktoś nabrudzi gdzieś, a ja po nim sprzątam. Zostałem tak zwanym czyścicielem. 



Ale nie dzwoń do mnie, jeśli chcesz bym ci wyczyścił  basen, czy sprzątnął kupę z trawnika po twoim piesku. Dzwoń, jeśli przyłapałeś swoją żonę na zdradzie i trochę pobrudziłeś swój ulubiony perski dywan krwią kochasia i żonki, gdy ich zastrzeliłeś w domu . Dzwoń, jeśli mafijne interesy nie poszły po twojej myśli i musiałeś zlikwidować konkurencję. Ja, za odpowiednią zapłatę, fachowo i szybko posprzątam po tobie.

Był dzień, jak co dzień. Czekałem na kolejny telefon ze zleceniem. Długo nie musiałem czekać. 



Telefon dzwoni. Odbieram. Tajemniczy głos upewnia się, czy zadzwonił po odpowiedni numer. Jakieś kolejne porachunki i trzy trupy w klubie sportowym. Nie chce znać za dużo szczegółów. To tylko może przysporzyć niepotrzebnych kłopotów.  Potrzebuje tylko adres i ile trupów mam sprzątnąć i czy na miejscu są jakieś dowody zbrodni, których będą musiał się pozbyć. Zanim się rozłączyłem, głos w słuchawce dodał, że będzie to dla mnie bułka z masłem, bo na miejscu zbrodni nie kręci się jeszcze dużo policjantów. 



To mi wystarczyło. Spakowałem wszystko, co było mi potrzebne do samochodu i ruszyłem na miejsce zbrodni. Zanim dojechałem na miejsce zapadł zmrok. To dobrze, w ciemnościach lepiej się ukryć. Do przeszukania miałem dwa budynki. Mój zmysł był bardzo wyczulony. To chyba zasługa tej roboty. Albo może, to mój wrodzony talent? Któż to wie? W sumie nie ważne. Ważne, że dzięki niemu mogłem szybko zorientować się w sytuacji i wyczuwałem z daleka, gdzie mogą znajdować się ciała, czy miejsca gdzie mogę się schować i na chwilę odsapnąć. Są, znalazłem. Dwa ciała, są w budynku po prawej. 




Jest to główna sala gimnastyczna. Kręci się tam tylko jeden policjant. Sprzątnięcie ciał, będzie tak proste, jak odebranie dziecku  lizaka. Wszedłem do budynku, gdy pan władza był odwrócony do mnie tyłem, a jego przenikliwy wzrok mnie nie sięgał. Pierwsze zwłoki znajdowały się tuż przy ringu, który znajdował się na środku sali. Drugie ciało była po drugiej stronie. Najpierw zabrałem pierwszego denata, ale najpierw się upewniłem, że gliniarz mnie nie dostrzeże. Było to dość łatwe, ring zasłaniał mu prawie całe pole widzenia. Podniosłem ciało, nie było zbyt ciężkie, ale to nic dziwnego. Mój zleceniodawca wypatroszył go jak rybę i upuścił mu sporo krwi. Cała posadzka była we krwi, na której dało się ślizgać prawie jak na lodowisku. Będę musiał ją trochę sprzątnąć.



Dobrze, że wziąłem z domu odkurzacz. Idealnie nadaje się do tej roboty. Zaniosłem ciało do swojego samochodu i wrzuciłem je do bagażnika. Teraz przyszedł czas zająć się drugimi zwłokami. Zadanie było trudniejsze. Zwłoki były porzucone tuż przy wejściach do obu budynków, z którego drugi gliniarz mógł mnie dostrzec. Ale i z tym zadaniem się uporałem. Poczekałem na dogodny moment, gdy wzrok dwóch policjantów nie był skierowany na ciało i zgarnąłem je bez wysiłku. Czas na ostatnie trzecie ciało. Wydawało mi się, że pójdzie jak z płatka. Oj, jak bardzo się myliłem. Chwila nieuwagi i cholerny gliniarz dostrzegł mnie, gdy zbliżałem się do ciała. 



Nie było czasu na jakiś skomplikowany plan ucieczki. Najzwyczajniej, ile sił w nogach, pobiegłem do najbliższego kosza na śmieci i się w nim schowałem. Gliniarz prawie mnie złapał. Opowieści o gliniarzach jedzących tylko pączki, można wsadzić między bajki. Ten skurczybyk był diabelnie szybki, ale i także wyjątkowo tępy. Widział mnie, jak się chowałem, ale gdy znikłem mu z pola widzenia, pokręcił się tylko chwilę przy koszu i odszedł na swój z góry upatrzony rewir. Podjąłem kolejną próbę wyczyszczenia okolicy z ostatniego ciała. Tym razem udało się bez przeszkód. Zanim odjechałem z miejsca z broni, zabrałem jeszcze tylko małą pamiątkę. 



Pas mistrzowski z gabloty na trofea sportowe. To taki mój mały fetysz. Zabieram różne pamiątki z miejsc gdzie posprzątałem. Po skończonej robocie pojechałem do domu. Czekał tam na mnie pyszny obiad, upichcony przez moją mamusię. Tak, mieszkam razem z moją matką. Tak mi wygodniej. Zawsze  ugotowane i wyprane, a ja mogę skupić się na robocie i mojej miłości - Pokerze. 





Komentarze

Reklama

Popularne posty