Zły pirat zmorą wydawców i twórców.
Ostatnio poruszyłem temat piracenia gier. Przedstawiłem w artykule graczy, którzy ściągają nielegalne oprogramowanie. Ukazałem, co nimi kieruje gdy sięgają po nielegalny darmowy produkt. Artykuł wzbudził wiele emocji. Większość z was negatywnie odniosła się do niego. Teraz postanowiłem przedstawić drugą stronę barykady. Czyli twórców i wydawców gier.
Zadanie to jest o tyle trudne, że nie jestem ani wydawcą,
ani twórcą gier, a więc ciężko jest mi wcielić się i zrozumieć firmy wydające
gry i samych twórców. Postaram jednak zrobić to jak najlepiej i przeanalizować
ten temat.
Wydawcy i twórcy dzielą się jak gracze na kilka typów. Są
wydawcy i twórcy, którzy liczą tylko na
czysty zysk jak najmniejszym nakładem pracy. Produkują co roku
praktycznie te same gry. Tak produkują, bo inaczej tego nie można nazwać. Na
pewno nie jest to tworzenie. Są twórcy i wydawcy, którzy od czasu do czasu
ryzykują wypuszczenie nowej marki. Nie zawsze im to wychodzi, ale jednak trzeba
docenić ich starania. I są wydawcy i twórcy, którzy wypuszczają na rynek
oryginalny, niepowtarzalny i genialny produkt. Tak wiem, jest ich coraz mniej i
jest coraz mniej takich tytułów, ale zdarzają się.
Pierwszy typ liczy na czysty zysk. Każda ukradziona kopia
gry, za którą gracz nie zapłaci jest stratą dla tej firmy. Wydane miliony na
kampanie reklamowe przecież muszą się zwrócić. Co najciekawsze i tak ci wydawcy
odnotowują co roku ogromne zyski ze sprzedaży swoich gier. Może uszczuplone o
nielegalnie ściągnięte kopie, ale jednak i tak zyski są zadowalające. Wydawca
taki analizuje każdy wydany i zarobiony dolar. Tworzy wykresy by mieć pełny
obraz ile zarobił na danym produkcie. Podczas analizowania zysków na pewno
bierze pod uwagę ukradzione egzemplarze gier. Na pewno nie podoba mu się to, że
mógłby zarobić więcej i stracił na pirackich wersjach swojego produktu. By
ukrócić ten proceder wydawca taki stosuje zabezpieczenia antypirackie. Za takie
antypirackie zabezpieczenia my gracze musimy zapłacić. Niestety prędzej czy
później i tak zostają złamane.
Dla takiego wydawcy tworzenie gier jest tylko opłacalne
kiedy może na nich zarobić. Jeśli nie będzie mógł zarobić określonej sumy
pieniędzy, najzwyczajniej może wycofać się z branży, która nie przynosi mu
dochodów. Taki stan rzeczy dla graczy
jest najgorszym scenariuszem.
Przejdźmy do drugiego typu. Ten także liczy zyski, ale ryzykuje wydawaniem
nowych marek. Dla graczy jest to pozytywne zjawisko, bo przecież ile można razy
grać w odgrzewane kotlety. Wydawca taki ryzykuje podwójnie. Wydaje nową markę,
która może się nie sprzedać i co gorsza stracić na skradzionych kopiach swojej
gry. Takie ryzyko dość rzadko ostatnio zostaje podejmowane. Głównie z powodu
ryzyka, że nowa marka nie przyjmie się w społeczności graczy. Zakładając
najgorszy scenariusz. Twórcy mogą się wycofać z nowych marek, które nie zostaną
tak ciepło przyjęte przez graczy jak stare i co gorsza zostaną na potęgę
ściągnięte z nielegalnych źródeł.
Trzeci, ostatni typ wydawcy i twórcy, to ten który tworzenie
gier traktuje jak sztukę za którą liczy, że otrzyma należyte wynagrodzenie.
Piracenie takich gier jest największa zbrodnią. Zabijamy w ten sposób
kreatywność twórców. Pokazujemy im, że nie warto być kreatywnym i tworzyć coś
oryginalnego, co jest dziełem sztuki.
Podsumowując. Piracenie gier jakby tu nie patrzyć jest okradaniem
twórców, nie tylko z ich pieniędzy, ale także z kreatywności. Okradaniem z
marzeń i dążenia by gra nie tylko była tanią rozrywką, ale także dziełem
sztuki, która skłania do refleksji i głębokich przemyśleń.
Komentarze
Prześlij komentarz