Terminator 2D: NO FATE - pikselowy powrót do przyszłości
Są takie momenty, gdy człowiek odpala grę i po pięciu minutach wie już wszystko. Nie dlatego, że tytuł jest banalny, tylko dlatego, że uderza prosto w nostalgiczne serducho.
Terminator 2D: NO FATE to właśnie taki przypadek - produkcja, która wygląda jak wyjęta z kartridża na SNES-a, brzmi jak automat z osiedlowego salonu gier i gra się dokładnie tak, jak pamiętamy… nawet jeśli pamięć trochę nas oszukuje.
Hasta la vista, pixel baby
Twórcy nie kryją inspiracji - to klasyczny run’n’gun pełną gębą. Strzelanie, uniki, skoki, wybuchy i przeciwnicy wyskakujący z każdej strony ekranu. Sterujemy dobrze znanymi postaciami z Terminatora 2, a całość bezceremonialnie żongluje ikonicznymi motywami z filmu. Jest szybko, głośno i bez zbędnego gadania. Skynet nie czeka.
Pixel art? Miód. Animacje? Surowe, ale stylowe. Muzyka? Syntezatorowa petarda, która spokojnie mogłaby lecieć w tle, gdy ktoś w 1993 roku katuje kolejny poziom na automacie. Klimat lat 90. wylewa się z ekranu hektolitrami.
Prosto, trudno, krótko
I tu dochodzimy do momentu, w którym odkładam różowe okulary nostalgii na biurko. Gra jest bardzo krótka. Serio. Jeśli ogarniasz gatunek, kampanię można skończyć w czasie jednego dłuższego posiedzenia. Jasne - poziom trudności bywa bezlitosny, a checkpointy potrafią przypomnieć, czym była „stara szkoła”, ale mimo wszystko apetyt rośnie szybciej niż zawartość.
Mechanicznie? Poprawnie. Bez rewolucji, bez fajerwerków. To nie jest tytuł, który próbuje odświeżyć gatunek. To raczej list miłosny do przeszłości, pisany czcionką pixelową, CAPS LOCKIEM i z dopiskiem „NO FATE”.
Licencja, która trochę ciąży
Nie wszystko jednak działa idealnie. Brakuje pełnego wykorzystania filmowej licencji - niektóre elementy wydają się „obok”, jakby twórcy bali się pójść o krok dalej. Fani filmu mogą poczuć lekki niedosyt: jest klimat, są motywy, ale momentami chciałoby się więcej kultowych scen, więcej rozmachu, więcej „Terminatora w Terminatorze”.
Verdict
Terminator 2D: NO FATE to gra, która wie, czym chce być - i dokładnie tym jest. Krótką, intensywną, nostalgiczną wycieczką do czasów, gdy gry nie brały jeńców, a instrukcja obsługi mieściła się w głowie.
Czy warto?
Tak, jeśli kochasz retro, automaty i Terminatora.
Nie do końca, jeśli oczekujesz długiej kampanii i nowoczesnej głębi.
To nie jest przyszłość gier akcji.
To powrót do przeszłości - a czasem właśnie tego najbardziej nam trzeba.
Ocena: 7/10
+ klimat, muzyka, retro vibe
– długość, niewykorzystany potencjał licencji



Komentarze
Prześlij komentarz