Marathon ma styl i ambicje. Teraz musi jeszcze udowodnić, że nie jest kolejnym Concordem
Nowy gameplay, nowa data premiery i stare obawy. Czy Sony doczeka się hitu-usługi, a nie kolejnego Concorda?
Bungie w końcu wyłożyło karty na stół. Marathon, czyli ich powrót do kultowej marki w nowej, sieciowej odsłonie, doczekał się świeżego materiału z rozgrywki. Przy okazji poznaliśmy też nową datę premiery - zamiast wcześniej planowanego okna, gra zadebiutuje w marcu 2026 roku. I choć gameplay wygląda… obiecująco, to w powietrzu unosi się jedno, bardzo konkretne pytanie: czy Marathon nie podzieli losu Concorda?
Taktyczna strzelanka, a nie kolejny klon
Nowy gameplay pokazuje, że Bungie nie idzie na łatwiznę. Marathon stawia na taktykę, zarządzanie zasobami, współpracę i napięcie rodem z extraction shooterów. Tempo jest wolniejsze niż w Destiny, mapy wyglądają na zaprojektowane z myślą o czytaniu sytuacji, a nie bezmyślnym sprayowaniu magazynka.
Strzelanie? Czuć „bungiowską” rękę - animacje, feedback i rytm walki to najwyższa półka. Wizualnie też jest charakterystycznie: neonowy minimalizm, surowe lokacje i klimat science fiction, który nie próbuje być realistyczny, tylko stylowy.
Przesunięcie premiery - zły znak czy zdrowy rozsądek?
Premiera przesunięta na marzec 2026 może martwić, ale… wcale nie musi. Bungie otwarcie mówi o dopracowaniu balansu i systemów sieciowych. A w świecie gier-usług to absolutna podstawa. Lepiej zaliczyć obsuwę niż wypuścić tytuł, który po miesiącu świeci pustkami.
Zwłaszcza że Sony ma ostatnio bolesne doświadczenia z tym modelem.
Widmo Concorda wisi nad Maratonem
I tu dochodzimy do sedna. Concord - kolejna gra-usługa od Sony – miał być nową marką, nowym hitem, a skończył jako przykład, jak nie wprowadzać live service na rynek. Brak tożsamości, nijacy bohaterowie i zerowy „hype factor” sprawiły, że gra zniknęła szybciej, niż zdążyła kogokolwiek zainteresować.
Marathon nie może pozwolić sobie na ten sam los. Bungie ma renomę, doświadczenie i technologię, ale to nie gwarantuje sukcesu. Gracze są dziś bezlitośni: jeśli po kilku tygodniach nie zobaczą sensu w grindzie, aktualizacjach i modelu monetyzacji - po prostu odejdą.
Bungie ma przewagę. Musi ją wykorzystać
Różnica jest taka, że Bungie wie, jak prowadzić grę-usługę. Destiny, mimo wzlotów i upadków, wciąż żyje i ma oddaną społeczność. Jeśli Marathon dostanie: sensowny model sezonów, uczciwą monetyzację, regularne aktualizacje, i wyraźną wizję rozwoju, to ma szansę stać się czymś więcej niż „kolejną sieciówką od Sony”.
Podsumowanie: ostrożny optymizm
Nowy gameplay pokazuje, że Marathon ma charakter. Przesunięcie premiery sugeruje, że Bungie nie chce powtórzyć cudzych błędów. Ale rynek gier-usług jest dziś polem minowym, a gracze pamiętają wpadki takie jak Concord.
Marathon musi dowieźć jakość, pomysł i długofalowy plan, bo inaczej nawet najlepszy gunplay nie uratuje go przed zapomnieniem.
A zegar tyka. Marzec 2026 coraz bliżej.



Komentarze
Prześlij komentarz