Nostalgia #6 - Blue Max
Witam wszystkich serdecznie w kolejnym odcinku Nostalgii. Tym razem chcę wam opowiedzieć o grze Blue Max stworzonej przez Boba Polina, która została wydanej przez Synapse Software w 1983 roku na Atari 800XL. Tytuł ten został wydany rok później także na Commodore 64 i ZX Spectrum.
W grze wcielamy się w pilota samolotu, a akcja rozgrywa się podczas I Wojny Światowej. Blue Max porównywany jest dość często do dwóch innych tytułów. Rive Raid i Zaxxon. Do River Raid ze względu na ogólną tematykę. W obu tytułach sterujemy samolotem. I obie gry mają kilka podobnych lokacji. Między innymi lot nad rzeką. Do Zaxxon ze względu, że w obu tytułach mamy akcję przedstawioną w rzucie izometrycznym. W Blue Max natomiast sterujemy dwupłatowcem, a w Zaxxon myśliwcem. I tu w sumie kończą się podobieństwa River Raid i Zaxxon do Blue Max, który jest od nich o wiele bardziej rozbudowany.
Jest to chyba pierwsza gra, w której zastosowano uszkodzenia modułowe. Nasz samolot nie ulegał od razu całkowitemu zniszczeniu po jednym trafieniu przez przeciwnika. Lecz mógł ulec uszkodzeniu w czterostopniowym systemie zniszczeń. I mogliśmy dostać w skrzydło i mieć problemy ze sterownością. Mogliśmy także dostać serię pocisków w zbiornik i tracić paliwo, którego mogło zabraknąć, by dolecieć do kolejnego lotniska. Gdy przeciwnik trafił w nasze działko mieliśmy problemy ze strzelaniem, a kiedy dostaliśmy kilka pocisków w wyrzutnie bomb,mieliśmy problem z bombardowaniem naziemnych obiektów. Kolejnym innowacyjnym, jak na tamte czasy rozwiązaniem, było wprowadzenie mechaniki różnej wysokości naszego samolotu. I by trafić pewne obiekty, musieliśmy być na tych samych wysokościach co one. I np., by trafić samolot przeciwnika musieliśmy zrównać wysokość z nim.
Ubywające paliwo podczas lotu było już w innych tytułach, ale możliwość oberwania w zbiornik i tracenia go o wiele szybciej, zmuszało nas do lądować na najbliższym lotnisku w celu jego uzupełnienia, co nie zawsze było bezpiecznym rozwiązaniem. Jeśli na horyzoncie pojawił się wrogi samolot, mógł nas z bombardować lub uszkodzić bombą płytę lotniska, co niechybnie przy starcie kończyło się lotniczą katastrofą, gdy wjechaliśmy naszym dwupłatowcem w lej po bombie. Kolejnym ciekawym rozwiązaniem, jak na tamte czasy w strzelankach, było wprowadzenie ograniczonej ilości misji i celów do zlikwidowania. W Blue Max nie lataliśmy w nieskończoność i naszym głównym celem nie było zdobycie jak największej ilość punktów, lecz mieliśmy dokładnie określoną ilość misji, w których mieliśmy zniszczyć określone cele, gdy udało nam się tego dokonać, kończyliśmy grę. Blue Max w 1983 roku był niemała rewolucją w gatunku zręcznościowych strzelanek i był piekielnie trudny. Do dzisiejszego dnia nie udało mi się tej gry ukończyć, pomimo wielu prób i podejść.
Komentarze
Prześlij komentarz